KLUB MIŁOŚNIKÓW AUSTRALII I OCEANII w Bydgoszczy  

Małgorzata Guzik - Adelaide [cykl. Moje Rozmowy z Australią]

Drukuj
(3 głosów, średnia ocena 5.00 na 5)

Roman Malinowski: O Twoim istnieniu dowiedziałem się z internetu dzięki blogowi, który piszesz. Dlaczego piszesz ten pamiętnik?

Adelaide - Rundle Street - Małgosia we włoskiej restauracji udziela mi wywiadu       Adelaide - Rundle Street - Małgosia we włoskiej restauracji udziela mi wywiadu       Adelaide - Rundle Street - Małgosia we włoskiej restauracji udziela mi wywiadu

Adelaide - Rundle Street - Małgosia we włoskiej restauracji udziela mi wywiadu

Małgorzata Guzik: Bloga zaczęłam pisać w tym samym czasie, kiedy zdecydowałam się zacząć starania o wizę do Australii. Zmobilizowała mnie moja przyjaciółka, która dwa lata wcześniej wyjechała z Polski do Anglii z mężem.

Adelaide - Rundle Mall

Adelaide - Rundle Mall

Czerwona ziemia

Czerwona ziemia

Maclaren winnica

Maclaren winnica

Ja nie jestem osobą, która potrafi przez długi czas prowadzić częstą korespondencję przez internet. Czasu na maile zazwyczaj mało bo tyle obowiązków, pisanie maili do każdej znajomej osoby jest czasochłonne. Moja przyjaciółka M. zaczęła pisać bloga z Anglii i stwierdziłam, że jest to fantastyczny pomysł na kontakt, stąd i mój blog - głównie rodzaj korespondencji z osobami, które chcą wiedzieć co i jak w moim życiu.

Zdaję sobie sprawę, że nie jest to najbardziej prywatna forma utrzymywania kontaktu, ale ogólne "przygody" nie muszą być owiane tajemnicą, a jeśli chciałabym się podzielić czymś bardziej prywatnym... nadal jest e-mail :-)

RM: Gosiu, co wiedziałaś o Australii przed pierwszym tutaj przybyciem i kiedy to było ?

MG: Pierwszy raz przyjechałam do Australii w 2002 roku na wakacje po namowie mojej cioci, która mieszka w Adelaide od 3 roku życia. Spędziłam tu urocze trzy miesiące, zwiedziłam pół Australii, trochę czasu spędziłam na uczelni jako wolny słuchacz, no i trochę pożyłam innym życiem... przed przyjazdem wiedziałam tyle, że jest to zupełnie inny świat...

Kusiło mnie wieczne ciepło (jestem ciepłolubna), kangury, koale... choć nie powiem, pająki i węże trochę mnie stresowały (jak się okazuje zupełnie niepotrzebnie).

RM: Przyjechałaś do Australii na krótko, czy na dłużej?

Winnice w Barossie nabraly dodatkowego uroku w towarzystwie rodzicieli

Winnice w Barossie nabraly dodatko-
wego uroku w towarzystwie rodzicieli

W winnicach nie tylko wino piją

W winnicach nie tylko wino piją

Dziczyzna spożywa

Dziczyzna spożywa

MG: Przyjechałam z planem takim: "Jeśli moje życie nie będzie «lepsze» w Australii niż w Polsce - wracam". Póki co jest lepsze... więc zostaję, a drzwi do domu w Polsce mam zawsze otwarte, więc nie ma problemu.

Nie chcę sobie wyznaczać granic, nie chcę mówić: "nigdy do Polski nie wrócę", bo nie mam pojęcia co się może stać. A może Australia mi się znudzi (nie wiem czy to możliwe) i znów mnie gdzie indziej rzuci?

RM: Kim się czujesz w Adelaide? Emigrantką z Polski?

MG: Czasami. Akcentu ukryć się raczej nie da (choć słyszałam opinie, że Amerykanką, Francuzką, Rosjanką jestem :-) ), no i jednak życie na obczyźnie jest troszkę utrudnione, to przez te przyzwyczajenia z domu :-)

RM: Przedstawicielką polonii australijskiej?

MG: Mmm, nie bardzo, nie mam tu Polskich znajomych, nawet nie szukam za bardzo, ale cieszę się, że jestem Polką...

RM: Małgorzatą Guzik, obywatelem świata ?

MG: Chyba najczęściej. Pracuję w bardzo międzynarodowym towarzystwie. Sama nie wiem gdzie w przyszłości zamieszkam, póki co jest to Australia, ale kto wie :-)

RM: Tęsknisz za Polską ?

Emu w Adelaide Hills

Emu w Adelaide Hills

Kangury na Wyspie Kangurów

Kangury na Wyspie Kangurów

Koala na Wyspie Kangurów

Koala na Wyspie Kangurów

MG: Za Polską raczej nie. Za rodziną - bardzo, ale utrzymujemy fantastyczny kontakt, więc na to nie mogę narzekać, brakuje mi też znajomych... i przypadkowego wpadania na nich na ulicy. No i bardzo brakuje mi twarożku :-) prawdziwego twarogu, półtłustego (albo chudego), z targu koło domu :-) Tutaj muszę się zadowolić tłustymi odmianami twąrogopodobnych przetworów :-)

RM: Co robiłaś w Polsce przed wyjazdem i czym zajmujesz się obecnie w Adelaide? Długo szukałaś pracy na "obcej ziemi" ?

MG: Przed wyjazdem pracowałam w firmie inżynieryjnej i zajmowałam się kontrolingiem finansowym projektów... obecnie - dokładnie to samo :-)

Pracy właściwie nie szukałam. Po przyjeździe do Adelaidy i krótkim okresie "przygotowawczym" postanowiłam uaktualnić CV i podrzucić je do agencji pośrednictwa pracy. Planowałam sobie trochę pozwiedzać i dopiero potem zacząć pracę na poważnie. Plany pokrzyżowała mi jedna z agencji, wysyłając mnie na rozmowę kwalifikacyjną dzień po złożeniu moich aplikacji. Pracę dostałam na drugi dzień i... nici z moich planów wakacyjnych. Po 10 dniach pobytu w Australii zasiadłam w biurze i ponownie zatopiłam się w Excelu. I tak to wygląda po dziś dzień :-)

RM: Na wielu zdjęciach umieszczonych na blogu uśmiech "nie schodzi" z Twojej twarzy. Taki masz charakter czy to zasługa Australii ?

Rodzice z kagurami

Rodzice z kagurami

Nie tylko kangury po łąkach i polach w Australii biegają

Nie tylko kangury po łąkach i polach
w Australii biegają

Spacer nad rzeką

Spacer nad rzeką

MG: Chyba charakter. Przyznam jednak, że Australia ma na mnie bardzo pozytywny wpływ i uśmiecham się częściej. To przez to słońce...

RM: Czym życie w Australii różni się od życia w Polsce i czy szybko zaaklimatyzowałaś się w Adelaide?

MG: Życie w Australii jest łatwe, a przynajmniej dla mnie, jest łatwiej finansowo (mam dobre porównanie, bo robię dokładnie to samo co w Polsce i wiem na co mnie stać w Polsce nie było, a na co mnie stać tutaj).

Ludzie - to niesamowite jak rożne jest podejście ludzi do życia. Większość ludzi jest bezinteresownie mila, rzadko kiedy spotykam się z niemiłymi, wiecznie naburmuszonymi osobami. Nie mam tu na myśli uśmiechów w stylu amerykańskim, że każdy ma przyklejony uśmiech na twarzy, bo tak trzeba - nie! Tu ludzie po prostu są szczęśliwi. Wydaje mi się, że to również zasługa słonka :-)

Poza tym słyszałam, że uśmiechając się (nawet jeśli jesteśmy w złym humorze) poprawiamy sobie humor. Wypróbowałam na sobie i to naprawdę działa - polecam!!

RM: W Australii na Adelaide często mówi się "mała wioska". Nie myślisz o przeprowadzce do większego miasta: Melbourne, Sydney ?

MG: Jest to wioska, co za każdym razem mnie bawi bo ja pochodzę z miasta 70-cio tysięcznego. Miasto milionowe to dla mnie wciąż miasto, a nie wioska :-)

Poza tym moja wiza jeszcze przez jakiś czas ogranicza mnie do Południowej Australii i do momentu otrzymania Wizy Permanentnej (zaczynam starania w październiku) nie powinnam się przeprowadzać do metropolii.

Ja bardzo lubię Adelaide, jest tu spokojniej, wokoło przepiękne winnice, niedaleko do Flinders Rangers (Outbacku). Myślę, że SA jest niedoceniona.

I tak prawie codziennie

I tak prawie codziennie

Zachód za domem

Zachód za domem

Great Ocean Road

Great Ocean Road

Co do mojej przyszłości - ostatnio nastąpiło wiele zmian w mojej firmie i całkiem możliwe, że na jakiś czas będę pracować w biurze w Melbourne - zobaczymy. Ale to praca, bo gdyby nie to, nie wiem czy marzyłabym o przeprowadzce, dobrze mi tu.

RM: Jacy są mieszkańcy Australii? Czy jest coś, co denerwuje Ciebie w zachowaniu Australijczyków ?

MG: Jest kilka rzeczy. Przede wszystkim podział pomiędzy płcią piękną a brzydką. Jestem osobą, która znacznie lepiej dogaduje się z tą drugą, więc częste "babskie" wieczory, weekendy, imprezy, itd., bardziej wyprowadzają mnie z równowagi niż sprawiają przyjemność. Wolałabym zdecydowanie w niedzielny poranek zagrać ze zgrają kolegów w golfa, niż spędzić dzień naleśnikowy z dziewczynami rozmawiając o modzie - średnio się do tego nadaję. No ale taka już tu kultura i trochę się muszę przystosować. Poza tym drażnią mnie japonki na stopach Australijczyków zimą i na przyjęciach weselnych :-)

RM: Jak wygląda Twój dzień oznaczony czarnym kolorem w kalendarzu i jak spędzasz dni wolne ?

MG: Pobudka 6:30... godzina na pozbieranie się z domu (w tym 20 minutowe śniadanie), pociąg 7:30. Do biura wpadam około 8:15 i zanim się obejrzę mój szef wygania mnie na lunch... pracę kończę rożnie - w dni, w które chodzę na siłownię wychodzę z biura pomiędzy 17-18; jeśli nie mam siłowni ani innych planów, zdarza się zostać w biurze do 21.

Raz w miesiącu dostosowuję się do kultury australijskiej i spotykam się z grupą dziewczyn na "babski obiad" - grupa jest przewesoła, więc tych kilka godzin upływa nam w bardzo miłej atmosferze.

Siłownia 2-3 razy w tygodniu, czasem kino po pracy albo obiad z kolegami i koleżankami z pracy. Bardzo rzadko zdarza się, że jestem w domu przed 21. Uroki życia bez obowiązków :-)

Wyprawa na rzece

Wyprawa na rzece

Sydney

Sydney

Ogród Botaniczny - Rosarium

Ogród Botaniczny - Rosarium

Weekendy nigdy nie są standardowe - jeśli okaże się, że zostaję na weekend w Adelaide, sobotę spędzam na siłowni - lunch ze znajomymi z siłowni, jakieś zakupy, sprzątanie i inne przyziemne obowiązki. Sobotni wieczór zazwyczaj kończy się w jakimś przyjemnym pubie w mieście... do późnych godzin wieczornych, lub wczesnych porannych ;-)

Staram się jednak wyruszać poza Adelaide i coś pozwiedzać. Jak już wspomniałam, Adela otoczona jest winnicami i zawsze jest to fajny sposób na weekend. Czasem ruszamy się dalej... Great Ocean Road, Melbourne, czasem kamping pod namiotami, spacery po okolicznych wzgórzach - mieszkam tuż przy plaży, więc i tam się często na spacer wybieramy.
Zawsze mamy jakieś plany ;-)

RM: Twoje zainteresowania i hobby to: ?

MG: Dwa podstawowe:
1. Książki - wychowałam się w księgarni, zapach książek działa na mnie jak magnes i nie wyobrażam sobie życia bez czytania.
2. Gotowanie - nic mnie bardziej nie relaksuje.

 Jeśli chodzi o pozadomowe przyjemności - łażenie po pagórkach - nie wspinaczki ani żadne sporty ekstremalne - po prostu lubię się wałęsać po okolicy, zwłaszcza teraz jesienią - jest tak ślicznie!!!

RM: Zwiedziłaś już trochę Australię ?

MG: Trochę - właściwe słowo. Przyjeżdżając tutaj marzyło mi się wynajęcie 4x4 i objazd całej Australii - ale jako, że zaczęłam pracować niemalże natychmiast, nigdy nie miałam na to czasu. Do tej pory udało mi się zwiedzić masę miejsc w Południowej Australii, głównie w weekend, byłam w Sydney, Melbourne, Queensland, Gold Coast. W styczniu spędziłam tydzień na Tasmanii (przepięknie!!).

St Kilda - Mangrove Trail

St Kilda - Mangrove Trail

Tasmania - Mt Willington

Tasmania - Mt Willington

Tasmania - na trasie

Tasmania - na trasie

W listopadzie wybieram się do Perth (już mam bilety zarezerwowane - tanie jak barszcz ;-) i tak pomalutku coś udaje mi się zobaczyć. Ale nie spieszę się, mam dużo czasu, żeby wszystko pozwiedzać.

RM: Aktualny temat: Czy w Australii odczuwacie skutki spowolnienia gospodarki światowej ?

MG: Są dziedziny gospodarki, które trochę cierpią. Ja póki co mam szczęście, moja firma jest w tej chwili bardzo rozchwytywana i nie mam czasu na oddech. Rząd australijski pompuje gotówkę w społeczeństwo (co niekoniecznie uważam za dobry pomysł), póki co więc nie jest źle, ale są prognozy, że przyszły rok będzie dużo gorszy - zobaczymy.

Podejście Australijczyków jest klasyczne - no worries! - co ma być to będzie, póki co jest okey ;-)

RM: Wybierasz się niedługo do Polski ?

MG: Planuję przyjazd na czerwiec / lipiec w przyszłym roku (2010). W styczniu przyjechali do mnie rodzice - trochę "domu" miałam więc przy sobie przez miesiąc.

RM: Na koniec,  jeżeli pozwolisz, parę pytań do Ciebie i o Tobie. Czy Twoje serce już zajęte?. Czytając blog myślę, że tak. Ale czy TO już Twoja "połówka" na całe życie? Jak się poznaliście?

MG: Druga polówka jest, i mam nadzieję, że będzie... ale to też zobaczymy, jak się potoczy ;-)

RM: Jaka jesteś? Wymień 3 swoje cechy pozytywne i 3 negatywne - chociaż myślę, że tych ostatnich to u Ciebie nie ma...!?!?

MG: Negatywnych jest całe mnóstwo i tu chyba powinna się wypowiedzieć moja POŁÓWKA ;-). Chyba jestem trochę za bardzo wymagająca - jestem kobietą, więc mam swoje humorki, które nie zawsze potrafię racjonalnie wytłumaczyć. No i jestem zodiakalnym Lwem, więc ciągle muszę rządzić ;-)

Czarna magia

Czarna magia

Deser

Deser

A zalety? Jestem bardzo pozytywnie nastawiona do świata, niezależna, zawsze służę pomocą ;-)

RM: Czego nie tolerujesz i nie akceptujesz w zachowaniu drugiego człowieka?

MG: Nietolerancji i głupoty...

RM: "...nie dojdziesz do celu, jeśli go sobie nie wyznaczysz" - to motto w tytule Twojego bloga. Zdradzisz nam jaki jest Twój?

MG: Dom z wielkimi oknami i kominkiem gdzieś w Australii ;-)

RM: Piszesz również bloga kulinarnego. Jakie są Twoje ulubione potrawy?

MG: O rany... od czego zacząć? ;-)
To chyba zależy od nastroju. Uwielbiam łososia z ziemniaczkami opiekanymi w ziołach i do tego szparagi. To chyba najczęściej się na stole pojawia. Krwisty stek albo jakieś szybkie wokowe cuda.

Ostatnio jednak praca zabiera mi za dużo czasu i gotowanie ogranicza się do ruskich pierogów zrobionych przez babcię POŁÓWKI, wyciągniętych z zamrażalnika... ale są weekendy (ostatnio deszczowe) więc mogę poszaleć ;-)

RM: Bardzo dziękuję za rozmowę i ostatnie pytanie: Czy zgodzisz się przyjąć "tekę" Ambasadora naszego Klubu w Australii Południowej ?

MG: Oczywiście ;-) .... z przyjemnością ;-) dziękuję!!!

Rozmowę przeprowadził: Roman Malinowski, Adelaide 10.06.2008r.