wtorek, 10 listopada 2009
Podczas gdy my żyjemy w naszej przyziemnej codzienności, Jessica Watson przemierza oceany z zamiarem opłynięcia ziemi dookoła. Ma tylko szesnaście lat i chce być najmłodszą osobą, która tego dokona bez żadnej asysty.
16-latka ze stanu Queensland (Buderim - Sunshine Coast), wyruszyła w samotny rejs dookoła świata. Wypłynęła z Sydney 18.10.09 o godz. 08:45 na jachcie Ella's Pink Lady. Do przebycia ma 23000 mil morskich. Czas, w którym ma okrążyć ziemię szacuje się na 230 dni.
Inspirację Australijka zaczerpnęła od swojej rodaczki, Kay Cottee, która opłynęła świat dookoła jako pierwsza kobieta w historii. Warto również powiedzieć, że w tym roku - 2009, zaledwie parę miesięcy temu, 17-letni Brytyjczyk Mike Perham zakończył z sukcesem swoją żeglugę dookoła globu. Jessica jest jednak rok młodsza od Mike,a i jeśli uda się jej osiągnąć cel, to pobije wyczyn Perham'a.
Żeglarka wyruszyła z Sydney i tam ma być również jej meta. Reguły wydają się proste. Ażeby rekord nastolatki został zaliczony, musi ona przynajmniej w jednym miejscu na oceanach przekroczyć równik. Jessica zamierza przeciąć półkulę na Pacyfiku, w okolicach wysp Kiribati. Później jej trasa będzie wiodła na południowy wschód, gdzie opłynie od zachodu Przylądek Horn. Stamtąd, trzymając się równolegle wysokich równoleżników południowych, będzie zmierzać ‘prosto do domu’, mijając po drodze: Ocean Atlantycki, Przylądek Dobrej Nadziei, Ocean Indyjski oraz Morze Południowe (po południowej stronie Australii).
Australijka płynie na jachcie nazwanym Ella's Pink Lady, w skrócie Pink Lady (tł. Różowa Pani). Pomalowana na różowo Pink Lady wydaje się idealnie dopasowana do dziewczęcego gustu. Nic więc dziwnego, że Jess traktuje ją jak przyjaciółkę. Relacje i bieżące sprawozdania o codziennych perypetiach żeglarki zamieszczane są na oficjalnym blogu - www.jessicawatson.com.au. Pisząc raporty, Jessica prawie nigdy nie zwraca się w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Nie mówi, 'ja' tylko 'my', ewidentnie personifikując swoją 'różową towarzyszkę'. To w końcu Jess i Pink Lady mają dokonać wielkiego wyczynu, bez żadnej bezpośredniej asysty i kontaktu z lądem.
Być może Pink Lady wygląda na zdjęciach jak mała, delikatna księżniczka, ale w rzeczywistości to jacht o solidnej konstrukcji, przystosowanej do długich i niebezpiecznych rejsów. Wewnątrz kabiny jak i na pokładzie, Pink Lady jest wręcz obładowana przyrządami najnowszej technologii, o których człowiek, nie mający wcześniej do czynienia z żeglugą, nie ma zielonego pojęcia. Sama Jessica przyznaje, w odpowiedziach na pytania internautów dotyczących sprzętu, iż przyrządy, z jakich korzysta są tak zaawansowane technologicznie, że nie sposób o nich opowiedzieć w paru zdaniach. Do wyposażenia jachtu zalicza się m.in.: urządzenia nawigacyjne i wczesnego ostrzegania (w tym nadajniki alarmujące o zbliżających się okrętach, zapobiegające kolizji), automatyczne przyrządy sterownicze (utrzymujące jacht na wyznaczonym kursie, podczas gdy Jessica śpi lub raczej łapie sen, często w krótkich drzemkach), nie wspominając już o przekaźnikach komunikacji satelitarnej, dzięki której Jessica zdaje regularne raporty do swojej bazy i team’u w Australii, jak również porozumiewa się z rodziną. Do zasilania sprzętu elektronicznego żeglarka wykorzystuje trzy pokładowe panele solarne oraz wiatrak generujący energię.
O tym jak silny charakter ma Australijka mogliśmy przekonać się trzy miesiące temu, kiedy to, podczas przeprawy z rodzinnego Sunshine Coast (Queensland) do Sydney zderzyła się ona na swoim jachcie z gigantycznym frachtowcem. Jessica nie odniosła poważnych obrażeń, chociaż kadłub Pink Lady przetarł się wzdłuż całej długości okrętu - kolosa. Jak powiedziała sama Jess 'pokład wyglądał jak pole bitwy'. Pomimo wielu uszkodzeń, w ciągu około dwóch tygodni statek doprowadzono do pierwotnego, idealnego stanu. Można byłoby pomyśleć, że kolizja zostawiła poważne ślady na psychice nastolatki i w rezultacie, zniechęcona zrezygnowałaby ona z wyprawy dookoła świata. Żeglarka stwierdziła jednak, że jest gotowa do rejsu jak nigdy dotąd. Cóż, nic dodać, nic ująć. To świadczy o niezdartym i niestrudzonym charakterze prawdziwej australijskiej podróżniczki, która walkę wpojoną ma we krwi.
Obecnie Jess przekroczyła już południk 180º, mijając Fidżi, Tonga i przepływając obok wysp Samoa. Według jej obliczeń, dokonanych trzy dni temu, do równika zostało około 1200 mil morskich. Ostatnio żeglarka trochę narzeka na deszcze i brak słońca, którym do tej pory tak bardzo się cieszyła. Sama mówi, że dopóki może, chce łykać jak najwięcej słońca, zanim, w późniejszym etapie, zejdzie na wysokie stopnie czterdzieste i pięćdziesiąte półkuli południowej i pogoda nie będzie już jej rozpieszczać. To właśnie na odcinku: Przylądek Horn - Przylądek Dobrej Nadziei - Wielka Zatoka Australijska czeka podróżniczkę najtrudniejsza przeprawa.
Każdy, kto chce śledzić codzienny postęp Jess i Pink Lady, może to zrobić wchodząc na blog - www.jessicawatson.com.au. Można czytać codzienne raporty żeglarki i dowiedzieć się o nowych niespodziankach, na jakie napotyka. Jest również możliwość wysłania Jess własnych komentarzy, które, jak sama przyznaje, że choć jest ich dużo, czyta je na bieżąco.
Źródło i fotografie: www.jessicawatson.com.au.
« poprzednia | następna » |
---|