KLUB MIŁOŚNIKÓW AUSTRALII I OCEANII w Bydgoszczy  

Bundaberg

Drukuj
(0 głosów, średnia ocena 0 na 5)
Bundaberg
Rum Bundaberg

Rum Bundaberg

Bargara

Barhara

Centrum Schneider

Centrum Schneider

Niesamowite Kratery

Niesamowite Kratery

Królestwo Naleśników

Królestwo Naleśników

Bundaberg to około 100cio tysięczne miasto oddalone o około 4 godziny jazdy od Brisbane w kierunku północnym. Jest ono znane przede wszystkim miłośnikom żółwi oraz rumu, choć tylko niespełna 2% produkcji tutejszej destylarni jest eksportowane poza sama Australię.

Bundaberg jest ósmym co do wielkości miastem w Queensland, a szczyci się nie tylko samym rumem czy bramą do koralowego wybrzeża, ale także najlepszym klimatem ze średnią maksymalną temperaturą w dzień 26.6 stopni, oraz 16.2 stopni w nocy. Ani więc za gorąco ani za zimno.

Taki klimat sprzyja wieczornym posiadówkom na werandzie w restauracji i smakowaniu tutejszych wyrobów winiarnianych, rumu czy piwa imbirowego, które tutaj jest bezalkoholowe. Ale zacznijmy od wizyty w słynnej fabryce mocnych trunków.

Bundaberg Rum konsorcjum założone zostało przez lokalnych młynarzy trzciny cukrowej w 1888 roku. Dystylarnie można zwiedzać codziennie i każda wycieczka opowiada o procesie fermentacji, dystylacji i dojrzewania bursztynowego płynu. Niestety ze względu na duże stężenie alkoholu nie można zabierać ze sobą aparatów fotograficznych czy telefonów komórkowych. Same zasady bezpieczeństwa są tak restrykcyjne iż wstęp na teren fabryki mamy tylko w specjalnym do tego obuwiu a cała nasza biżuteria, pieniądze, zegarki i torby zostają zamknięte w specjalnie do tego przygotowanych szafeczkach. W nagrodę na koniec dane nam będzie zasmakowanie miejscowych trunków w lokalnym barze i po odebraniu rzeczy możemy stać się posiadaczami limitowanej serii rumu butelkowego, likieru czekoladowo-rumowego, bądź wybrać coś z obszernej gamy fabrycznych "souvenirów". Komu mało jeszcze trunków, może wybrać się do oddalonej o 5 minut Bundaberg Barrel, w której dane Mu będzie skosztować wyroby piwne.

Samo miasto oddalone jest 15km od wybrzeża z przepiękną Bargara nad samym morzem Koralowym. Stąd można już zacząć odwiedzać kolejne wyspy należące do pasma Rafy Koralowej: Lady Elliot, Lady Musgrave czy Heron. Nad samym ujściem rzeki Burnett znajduje się też główny port przeładunkowy trzciny cukrowej - Burnett Heads.

Po drodze do Bargary można wstąpić do miejscowego centrum kultury lub centrum sztuki Schmeider. Tam możemy zobaczyć rzemieślników w trakcie pracy czy to rzeźbienia w drzewie, czy to dmuchania szkła i wyrobu biżuterii. Dla smakoszy trunków i tutaj możemy natknąć się na stoisko do testowania wyrobów pobliskiej winiarni i specjalnej organicznej serii lub zasmakować któregoś z gamy dżemów. My wyszliśmy zaopatrzeni w dżemik i parę butelek wina, niestety seria organiczna nie przypadła nam do gustu.

Jak już wcześniej wspomniałam Bundaberg słynie przede wszystkim z żółwi. Tak jak wybieramy się wieczorem na wyspę Filipa w Wiktorii by obserwować przypływające pingwiny, tak samo też chcemy podglądać okres składania jaj i wylęgu młodych u żółwi. My niestety dotarliśmy do Bundaberg w czasie Wielkanocy i już po sezonie na żółwie, który rozpoczyna się w listopadzie a kończy z końcem marca. Cała przygoda z żółwiami jest bacznie obserwowana przez miejscowych "rangers", którzy dbają o to, by zapewnić żółwiom najlepsze z możliwych warunków, a jednocześnie opowiedzieć nam o życiu tych stworzeń. Jak już wielokrotnie podkreślałam, Australia stawia na edukację, jako drogę do zachowania gatunków zwierząt w Australii. Informacje o zwierzętach to nie tylko suche fakty z ich życia czy tabliczki przed klatką, ale opiekunowie pasjonaci opowiadający o ich życiu i o tym jak możemy pomóc gatunkom by te mogły kontynuować swe życie na naszej planecie.

Region wokół Bundaberg obfituje w wiele atrakcji, niestety często bywa tak, że zobowiązania nie pozwalają nam na odwiedzenie każdego zakątka. W czasie każdej podróży, musi się znaleźć także czas na odpoczynek, w tym przypadku wylegiwania na plaży w Moore Park blisko domku, który zajmowaliśmy dzięki uprzejmości mojego kolegi z pracy.

Zawsze staram się zachęcać Was do odwiedzania miejscowych centrów informacji turystycznej. Zawsze jest on pierwszym punktem naszej wyprawy i na podstawie broszurek określamy potem trasę wycieczki, oczywiście przy filiżance lokalnej kaffki.. yam. Pamiętajmy także, że kolorowa broszurka mówiąca w fantastyczny sposób o jakimś miejscu kusi nas do odwiedzenia a potem ... możemy być lekko rozczarowani. Tak się stało w przypadku NIESAMOWITYCH kraterów, które widzicie obok. Za przyjemność obejrzenia ich oraz kolekcji starych kosiarek i innego żelastwa zdarto z nas $5 od osoby i pozostawiono tylko uczucie niesmaku. No cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz zapewne.

Gorycz rozczarowania osłodziliśmy w królestwie naleśników w pobliskim Gin Gin. Pancake Heaven utknął w mojej pamięci nie tylko ze względu na walory smakowe. Otóż w tej małej kawiarence znajdują się dwie mapy i księga gości. Każdy turysta może zaznaczyć szpilką z kolorowym łepkiem miejsce swego pochodzenia na jednej z map, Australii bądź świata. I tutaj niespodzianka, szpileczka wbita w Krakowie!

Gin Gin był tylko przystankiem na drodze do Agnes Water i potem do Miasta 1770 roku nazwanego tak od roku, w którym dotarł w to miejsce James Cook. Był to Maj 1770 roku i trzecie już z kolei miejsce przybicia floty w Australii, ale pierwsze w Queensland. Jest to więc swego rodzaju miejsce narodzin Queenslandu. Samo miasteczko przypominało mi moją ulubioną zatokę Byron, to jest po prostu raj, który zwykle wypełnia się łódkami i deskami surfingowymi. Ale ocenę pozostawiam Wam. Kilka fotek poniżej.

Bundaberg
Bundaberg
Bundaberg

Przedruk: australiana.pl