KLUB MIŁOŚNIKÓW AUSTRALII I OCEANII w Bydgoszczy  

Nadrobić zaległości...

Drukuj
(5 głosów, średnia ocena 4.20 na 5)

...czyli poznać ludzi, zwyczaje, kulturę i życie codzienne
Na Światowe Dni Młodzieży, które trwają w Sydney, przybyła ponad dwutysięczna grupa z Polski. Pielgrzymi byli gośćmi polskich i australijskich rodzin w Melbourne, Adelajdzie, Canberze, Newcastle, Wellington, Townsville, Wollongong i Broken Bay. Tuż przed rozpoczęciem ŚDM polecieli do Sydney.
Pierwszy pielgrzym pojawił się w Adelajdzie już w pierwszych dniach czerwca. To Roman Malinowski - prezes honorowy Klubu Miłośników Australii i Oceanii w Bydgoszczy.
Roman w Australii
Roman w Australii
Roman w Australii
Roman w Australii
Roman w Australii
Roman w Australii

Lidia Mikołajewska: Swoją obecną podróż do Australii rozpocząłeś od Adelajdy...

RM: Tak, ponieważ do tej metropolii wybierała się 31-osobowa grupa pielgrzymów z Bydgoszczy. Tę pielgrzymkę zorganizował ksiądz Waldemar Różycki. Przyjechałem tu więc, by przygotować "grunt" i pomóc głównie w organizacji części turystycznej pielgrzymki. Spotkanie z papieżem w Sydney - to najważniejszy cel polskich pielgrzymów na antypodach. Ale moim zdaniem warto przy tej okazji zwiedzić ten cudowny kraj, w którym jestem autentycznie zakochany. O tej mojej "miłości" mówiłem Juracie Bognie Serafińskiej, która opublikowała wywiad ze mną na łamach "Przeglądu Australijskiego". Podczas pierwszej mojej wizyty w tym kraju, siedem lat temu, zwiedziłem zachodnią jej część. W ciągu dwóch miesięcy przebyłem tysiące kilometrów. Wykonałem około dwóch tysięcy przeźroczy i tysiąc zdjęć negatywowych, nakręciłem 22 kasety filmu, po 45 minut każda. Po jakimś czasie powstał trzygodzinny film. Z tych 2000 zdjęć wybrałem 60 i pokazałem w Bydgoszczy na mojej pierwszej w życiu wystawie. Myśli i wrażenia z tej podróży spisałem na papierze...

LM: Twoja kolejna podróż po Australii odbywa się teraz pod hasłem "Ludzie, zwyczaje, kultura i życie codzienne w Australii".

RM: Podczas poprzedniej mojej wyprawy, w 2001 roku, podziwiałem przede wszystkim przyrodę w zachodniej części Australii i w Outbacku. Widziałem miejsca kultu Aborygenów. Samochodem przejechaliśmy kilkanaście tysięcy kilometrów. Działo się szybko, intensywnie i zachłannie. Szybko zrozumiałem, że zabrakło mi czasu na przemyślenia, na spotkania z mieszkańcami Australii. I te zaległości teraz chciałbym nadrobić. Poznać ludzi, zwyczaje, kulturę i życie codzienne. I znów... robię mnóstwo zdjęć. Obfotografowałem na przykład Adelajdę nocą. Pięknie miasto! Podziwiałem roślinność w ogrodzie botanicznym, który znajduje się w samym sercu adelajdzkiej metropolii. Obserwowałem życie codzienne na deptaku Rundle Mall...

LM: A ludzie? Przecież to główny "temat" twojej obecnej wyprawy...

RM: Poznałem wielu gościnnych Polaków. To dzięki nim właśnie możliwy był mój kilkutygodniowy pobyt tutaj. Mieszkałem - za co serdecznie dziękuję - u Pani Ewy Bartkowiak. Gdy jeszcze w Polsce przeczytałem na łamach "Przeglądu Australijskiego" twój tekst z tą Legendą Adelajdzkiej Polonii, pomyślałem sobie, że bardzo chciałbym Ją poznać. Moje zdumienie nie miało granic, gdy okazało się, że udzieli mi gościny. To było coś niesamowitego! W Adelajdzie poznałem osobiście także moich internetowych przyjaciół. Wśród nich Margotkę, która pisze swój blog "Australijska melancholia" oraz dzieli się doświadczeniami kulinarnymi. Przemiła młoda kobieta, która od niedawna mieszka w Adelajdzie i bardzo to sobie chwali.

Ogromnie się cieszę, że miałem okazję poznać również sławnych i uznanych polskich twórców w Australii. Wśród nich artystę malarza Grzegorza Koterskiego oraz panie Teresę Podemską-Abt i Bogumiłę Żongołłowicz z Melbourne, która w tym czasie gościła w Adelajdzie. Bogumiła Żongołłowicz jest znaną australijskiej Polonii dziennikarką, pisarką i poetką. Podjęła się napisania dalszego ciągu dziejów australijskiej Polonii. Warto przypomnieć, że pierwszą część napisał Pan Lech Paszkowski: "Polacy w Australii i Oceanii. 1790 - 1940". W tej książce, wydanej w roku 1962, a którą otrzymałem w prezencie od mojego stryja, Lech Paszkowski opisał dzieje emigracji polskiej do Australii i Oceanii - przedstawicieli Wielkiej Emigracji, powstańców, bojowników o wolność, żołnierzy... Dzięki tej książce poznałem sylwetki polskich odkrywców, żeglarzy, poszukiwaczy złota, uczonych i artystów, którzy pozostawili ślad na australijskiej i nowozelandzkiej ziemi. Znalazłem tam wielkie i wspaniałe nazwiska Platerów, Lubeckich, Lhotsky'ego, Strzeleckiego i wielu innych... I teraz Bogumiła Żongołłowicz podejmuje się napisania ciągu dalszego. Wiem o tym nie tylko z prywatnej rozmowy z Panią Bogumiłą, uczestniczyłem też w spotkaniu z nią w Centralnym Domu Polskim, które przygotował Pan Wacław Jędrzejczak, też - trzeba trafu - "twoja" Legenda Adelajdzkiej Polonii. Te dzieje Polaków na antypodach są mi bliskie, ponieważ - o czym wcześniej mówiłem Pani Serafińskiej, a później i Pani Żongołłowicz - mój stryj, Roman Malinowski, wyemigrował na ten odległy kontynent po drugiej wojnie światowej. Wówczas to, obawiając się powrotu do Polski, poprzez Niemcy i Włochy wyruszył w kierunku Australii, która stała się dla niego drugą ojczyzną. W 1949 roku wypłynął z Europy statkiem w nieznane... O takich "Malinowskich", którzy później zasłużyli się Australii swoją działalnością zawodową, społeczną, artystyczną... będzie pisała Pani Bogumiła.

Jestem naprawdę dumny, że mogłem poznać Panią Teresę Podemską-Abt. I znów... na łamach "Przeglądu Australijskiego" przeczytałem twój wywiad z Panią Teresą - literaturoznawcą, filologiem, socjologiem literatury i edukacji, poetką, pisarką, tłumaczką literatury tubylców australijskich. To jeszcze mało znane tematy w naszym kraju, ale myślę, że dzięki Pani Teresie Polacy głębiej i lepiej poznają te fascynujące zagadnienia związane z kulturą, twórczością australijskich tubylców.

LM: Czy tymi i innymi wrażeniami podzielisz się ze swoimi klubowymi przyjaciółmi w Polsce?

RM: Niewątpliwie! Gdybym tą swoją australijską miłością i pasją nie mógł podzielić się z innymi, wszystkie te moje wyprawy nie miałyby aż tak dużego znaczenia. Wszystkie moje relacje będą na stronie: www.australia.logon.pl

LM: Dziękuję więc za rozmowę. Pozwolisz, że naszą rozmowę "okrasimy" twoimi zdjęciami wykonanymi w Adelajdzie. Przed tobą daleka droga...

RM: ...Zwiedzę wschodnią część australijskiego kontynentu: Będę w Brisbane i okolicach, w Melbourne, w Sydney...

LM: Powodzenia.

Rozmawiała: Lidia Mikołajewska - "Przegląd Australijski", lipiec 2008
Zdjęcia: Roman Malinowski

Przedruk z: Przeglądu Australijskiego